„Gra pozorów” Linda Malczewska

Mroczny romans biurowy!


Dwudziestosiedmioletnia Elena Sanchez pracuje w agencji nieruchomości i z każdym dniem czuje się coraz bardziej wypalona. Uważa, że jest niedoceniana i to tylko dlatego, że nie nosi spodni.
Kiedy okazuje się, że podczas jej urlopu firmę przejął młody miliarder Logan James Grant, sytuacja wydaje się zmieniać ze złej na jeszcze gorszą.


Nie wiedząc, jaki jest nowy szef, dziewczyna wyrabia sobie opinię na podstawie plotek współpracowników, które jednoznacznie określają go jako władczego, aroganckiego i impulsywnego. Na dodatek Elena przez przypadek wypowiada kilka niefortunnych słów na jego temat, nie mając pojęcia, że mężczyzna wszystkiemu się przysłuchuje.


Jednak gdy Elena poznaje Logana, zaczyna dochodzić do wniosku, że nie jest on takim mężczyzną, za jakiego go uważała. Nie zdaje sobie sprawy, że nowy szef ją okłamuje i ma wiele mrocznych sekretów. Kiedy oboje powoli odkrywają swoje karty, rozpoczyna się nieczysta gra.


Ta gra albo ich ocali, albo zniszczy.

Źródło opisu: https://wydawnictwoniezwykle.pl/gra-pozorow

Przychodzę dzisiaj do Was z krótką recenzją kolejnego polskiego debiutu. Ci, co mnie dobrze znają, na pewno poczują się zaskoczeni, bo tym razem mój wybór padł – uwaga – na romans biurowy! Szok, prawda? Lubię Was czasem zadziwić 🙂

Elena Sanchez to młoda zielonooka dziewczyna, która jest jedną z najlepszych agentek nieruchomości w pewnej nowojorskiej agencji. Przebojowa, z lekko niewyparzonym językiem, brunetka już pierwszego dnia po swoim urlopie wygłasza niepochlebną opinię o swoim nowym szefie. Nie zdawała sobie sprawy, że nowy właściciel stał za nią w windzie i dokładnie wszystko słyszał. Gdy Elena uświadamia sobie swoją „wpadkę”, jest święcie przekonana, że jej dni w tej firmie są już policzone, jednak Pan Logan Grant nie dość, że jej nie zwalnia, to jeszcze zleca jej pewne zadanie…

Muszę Wam się przyznać, że w przypadku „Gry pozorów” to właśnie okładka, z której enigmatycznym wzrokiem spogląda na nas przystojny mężczyzna, przykuła najbardziej moją uwagę. Gdy tylko książka trafiła w moje ręce, przeraziła mnie jej obszerność, ale wierzcie lub nie, to te ponad 450 stron przeczytałam w ciągu jednego dnia. Dla mnie to prawdziwy wyczyn na miarę zdobycia Everestu przy dwójce małych dzieci w domu. Jednak do napisania recenzji zbierałam się jakiś czas, bo szczerze mówiąc, nie umiem jej ocenić. Początek jakoś specjalnie mnie nie porwał – schematyczna fabuła, gdzie energiczna dziewczyna wpada w oko groźnemu szefowi. Jednak końcówka mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. To, co tam się wydarzyło, było genialnym posunięciem. Nie rozumiem niektórych zachowań Eleny, zwłaszcza notorycznych ucieczek. Postać wielkiego Logana Granta niekiedy mnie drażniła. Jego sposób bycia i postępowanie sprawiły, że czuje do niego prawdziwą niechęć, co chyba zdarza mi się po raz pierwszy w stosunku do głównego bohatera. Jednak czyni go to czymś charakterystycznym i na pewno zapadnie w pamięć. Choć książka kategoryzowana jest na romans biurowy to jednak swoim klimatem bliżej jej do mrocznego i bezwzględnego mafijnego półświatka, a nie przewidywalnego romansidła w miejscu pracy. Nie które poboczne wątki dla mnie, na razie były zbędne i nie potrzebnie rozciągały całą historię, chyba że będą one kluczowe w kontynuacji i zostały one umieszczone tutaj specjalnie.

Mimo wszystko jednak poświęcony czas uważam, za dobrze wykorzystany. Styl i ogólny pomysł zasługują na ogromną pochwałę. Zakończenie jest po prostu genialne i takie nieprzewidywalne. Z prawdziwą przyjemnością poznam dalsze losy Eleny i Logana. Kto wie, może zmienię o nim zdanie, a to, co się wydarzyło, było jakąś swoistą grą pozorów?

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.