„Złodziej mojego serca” Meagan Brandy
Moje serce skradł mężczyzna, z którym nie wolno mi być.
Nazywa się Bastian Bishop.
Jest szorstki, surowy i nieprzewidywalny.
W jednym momencie cichy i opanowany, w następnym prawdziwy koszmar.
Ale nie to jest najgorsze.
Ten koleś jest nikim – to outsider bez pieniędzy, a dla takich nie ma miejsca w mojej rzeczywistości.
Choć on zdaje się tym nie przejmować.
Po jednej nocy lekkomyślnego buntu, wytatuowany tyran wciąż powraca, zakrada się do mojego świata i stwarza problemy, na które nie mogę sobie pozwolić.
Powinnam z nim skończyć, zanim mój ojciec odkryje jego istnienie i zrobi to za mnie, ale on do tego nie dopuści.
Mówi, że czy tego chcę, czy nie – teraz należę do niego. I nikt ani nic go nie powstrzyma.Nawet ja…
Źródło opisu: https://wydawnictwoluna.pl/ksiazki/romans/zlodziej-mojego-serca/

Sama okładka to temat wałkowany już niejednokrotnie. Jest takim pierwszym elementem, który wabi potencjalnego czytelnika, aby wziąć ją do ręki. A Wy zwracacie na nią uwagę czy niekoniecznie jest Waszym odnośnikiem? Ja jak dobrze wiecie, często na nie zerkam i przyznaję, to ona musi mieć w sobie to coś, żeby mnie zaintrygować. Czasami dopiero później zaglądam w opis, choć szczerze mówiąc, nie zawsze to czynię. W przypadku tej książki było właśnie tak samo, urzekła mnie już sama oprawa, a opis tej historii dopełnił moją niebywałą chęć poznania Bastiana i Rocklin. Jednak czy tym razem również moja intuicja mnie nie zwiodła i poprowadziła mnie w świat niezwykłych postaci i ich przewrotnego losu? O tym właśnie już za chwilę.
Przyznaję, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale to dzięki niej poznajemy Rocklin Revenaw — bogatą dziedziczkę przestępczego świata, której ojciec trzyma w swoim ręku pół kraju. Młoda dziewczyna przewodzi prestiżowej uczelni dla najbogatszych. To ona jest dumą i chlubą całej akademii. Jednak to nie tylko zwykła szkoła dla elity. To zdecydowanie cos więcej. Bastian Bishop to zaś biedny młody chłopak po traumatycznym dzieciństwie i braku perspektyw. Każde z nich różni się od siebie niczym ogień i woda. Ich drogi nigdy nie powinny się przeciąć, jednak los decyduje inaczej…
Muszę Wam powiedzieć, że opowieść o Rockin i biednym zbuntowanym chłopaku to bardzo „klasyczny” motyw przeciwieństw nie tylko w literaturze. Ich przeszłość i teraźniejszość tak bardzo różne, a jednak mimo małej szansy, splatają się, by walczyć z przeciwnościami losu. Ich nieoczekiwane spotkanie i wzajemne oddziaływanie to dowód na to, że życie pisze najbardziej zaskakujące scenariusze. Sami powiedzcie czy to nie brzmi fascynująco i nie obiecuje świetnej lektury? Dodatkowo w połączeniu z piękna i delikatną okładką gwarantują przyjemnie spędzony czas? No właśnie, idealnie pasowałoby tu określenie „nie dajcie się zwieść okładce” bo ja czuję się delikatnie rozczarowana tą historią. Dawno nie miałam takiego problemu i do napisania tej opinii zbierałam się kilka dni. Na początku nie mogłam się w nią wciągnąć, czytałam, bo czytałam. Ani postać Bastiana, ani panny Revenaw nie przypadła mi do gustu. Rozumiem, że życie Bishopa go nie rozpieszczało, a Rocklin musiała spełniać jak największe wymagania względem rodziny i akademii, ale mimo tego naprawdę nie wzbudzili mojej sympatii. Jakoś to wszystko było takie chaotyczne, dość brutalne a bohaterowie ledwo wydorośleli. Niestety „Złodziej mojego serca” nie podbił mi mojego czytelniczego serducha. Może to akurat nie był dla niej i dla mnie odpowiedni czas. Niemniej jednak zachęcam do wyrobienia sobie o niej swojego zdania, bo przecież każda książka ma swojego czytelnika i nie każda tak samo jest odbierana. Pamiętajcie, że to, co mi się w niej nie podobało, nie oznacza, że i Wam nie będzie.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Luna.


„Złodziej mojego serca” do kupienia na Bonito
Obawiam, się że mnie również ta książka mogłaby do końca nie przypaść do gustu.