„W piekle pandemii” Jolanta Kosowska


Opowieść o dniu, w którym świat, jaki znamy, przestał istnieć. I o wszystkim, co zdarzyło się potem.

Kiedy Oliwia i Marcello wyjeżdżają na długo wyczekiwany urlop, nic nie zapowiada chaosu, w jakim już wkrótce pogrąży się cały świat. Zakochani wraz z kilkorgiem bliskich przyjaciół korzystają z uroków zimowej aury, spędzają dnie na zaśnieżonych górskich stokach, a wieczory z grzańcem przy kominku. Tymczasem nad ojczyzną młodego lekarza powoli zbierają się ciemne chmury… Pewnego dnia włoskie media podają, że tajemniczy wirus z Wuhan pokonał granice kontynentów, a w szpitalu znalazł się „pacjent zero”. Od tej pory nic nie będzie już takie jak przedtem…

„W piekle pandemii” to przejmująca, autentyczna opowieść o życiu w czasach śmiercionośnego wirusa. Bergamo, Drezno, Wenecja i Wrocław, a także azyl na Lawendowym Wzgórzu w Toskanii – w każdym z tych miejsc bohaterowie spróbują znaleźć najlepszy sposób na przetrwanie trudnych czasów i poukładanie swojej rzeczywistości na nowo.
Czy im się uda?

Źródło opisu: https://novaeres.pl/katalog/tytuly?szczegoly=w_piekle_pandemii,druk

Po twórczość Pani Jolanty sięgam praktycznie w ciemno. Każdą kolejną książkę wychodzącą spod pióra autorki, witam jak dobrego przyjaciela. Ten dobry znajomy zabierze mnie nie tylko w emocjonalną podróż, ale także pokaże kolejny piękny kawałek naszej cudownej Ziemi. Tym razem jednak towarzyszyć nam będzie niewidzialny wróg, dzięki któremu, każdy z nas przeżył najtrudniejsze momenty w XXI wieku.

Pani Jolanta przedstawiła nam po raz kolejny w swojej twórczości życie lekarzy i to nie tylko służbowe, również prywatne. Znajomi medycy postanowili po intensywnej pracy, jak co roku wybrać się całą paczką na zasłużony urlop. Zapragnęli zatracić się w zimowym szaleństwie na nartach we Włoskich Dolomitach. Latem przeważnie wyjeżdżali razem na żagle w Chorwacji. Marcel i Oliwia oraz ich przyjaciele beztrosko spędzali wolne chwile i nic nie zapowiadało, tego, jak bardzo zmieni się ich dotychczasowe życie. Co gorsze, już nigdy nic nie będzie takie samo jak przedtem. Ich radość i zabawę przerywa nagle informacja mrożąca krew w żyłach. Marcel jako pierwszy dowiaduje się o przypadku tajemniczego pacjenta „0”, który zarażony jest całkiem nowym wirusem. Nagła świadomość tej informacji i następstwa tego przypadku, zbijają go dosłownie z nóg. Nie mówiąc nic ukochanej, w ostatnim momencie i do tego sposobem wywozi Oliwię do spokojnej i sielskiej Toskanii, do swojej babci. Tam Oliwia w gronie życzliwych i przyjaznych osób oraz cudownej scenerii spędza wolny czas w oczekiwaniu na ukochanego. On zaś wraca do wrocławskiego szpitala. Nagle jednak cały świat obiega złowieszczy komunikat – COVID-19.

„W piekle pandemii” to nie tylko historia rozłąki pary ukochanych, to także losy ich przyjaciół: Antonia i Lucci, Adrianny i Brendta i ich małej córeczki Sari. Przede wszystkim to także książka o zwykłych ludziach, lekarzach, pielęgniarkach, o życiu w oku cyklonu o nazwie koronawirus. Nikt nie może się czuć bezpieczny, niewidzialny wróg dociera w najdalsze zakątki świata. Autorka dała nam wyjątkową i unikalną możliwość poznania od wewnątrz skutków pandemii. Pokazała, z jakimi trudnymi decyzjami nagle musiała się zmagać cała służba zdrowia. Jak codziennie musieli stawać do nierównej walki o życie nie tylko swoje i swoich rodzin, ale także o innych. Brali udział w heroicznej walce dla dobra całego ogółu. Z każdym kolejnym dniem zwycięstwo przechylało się w stronę śmiertelnego wirusa, brakowało leków, sprzętów medycznych, respiratorów, środków, chociażby do dezynfekcji i co najgorsze brakowało ludzi do pracy. Nagle przypomina się wycinek filmowy z jakiś naszych wiadomości. Samochody ciężarowe wywożą z miasta ogromną ilość ciał zmarłych osób.

To nie jest książka tylko o koronawirusie, to opowieść o nas i dla nas. Nikt z nas nie przypuszczał, że kiedyś książkowe czy filmowe wyobrażenia o epidemii ziści się niczym najgorszy koszmar. Nasze życie zostało wywrócone do góry nogami. Liczne zakazy i obostrzenia spowodowały, że musieliśmy się przystosować do panujących warunków, przeorganizować nasze poukładane codzienne życie. Dzięki temu doceniliśmy wiele rzeczy. Zmieniło się diametralnie postrzeganie różnych do tej pory nawet nieistotnych rzeczy. Rodzina i zdrowie stało się naszym największym priorytetem. Nie było NAS jako jednostki, ale MY jako nasza podstawowa komórka społeczna. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie każdy miał tyle szczęścia. W tej sytuacji liczy się tylko chwila obecna i nie ma co odkładać wszystkiego na później, bo niestety później może nie nadejść.


Podniosłam wzrok i na chwilę spotkały się nasze spojrzenia.
– Przychodzisz do mnie w każdym śnie – powiedział cicho. – Chcę spać jak najwięcej, śnić jak najdłużej, móc cię przytulać, dotykać, całować, słyszeć twój śmiech…
Nagle przyszło mi na myśl, że przecież on nie chodzi do pracy. Marcel nigdy nieogolony nie wychodził z domu.
– Nie pracujesz? – zapytałam.
– Siedzę w domu.
– Coś się stało?
– Miałem kontakt z zakażonym pacjentem.
(…)
– Co z tobą? – zapytałam przerażona.
– Na razie nic szczególnego – odpowiedział wymijająco.
– Powiedz mi prawdę!
Mam dodatni wynik testu – odpowiedział spokojnie. – Jestem zamknięty w domu. Nic mi nie jest, nie mam gorączki ani kaszlu. Czuję się tylko bardzo zmęczony. Błogosławię moment, kiedy wpadłem na pomysł, że zostawię cię u babci w Toskanii. Zwariowałbym teraz. Lekarze w takich sytuacjach są zawsze zagrożeniem dla swoich najbliższych. Napisz do Adrianny. Ich córeczka trafiła na oddział intensywnej terapii… Nie płacz! – Musiał zobaczyć łzy na mojej twarzy. – Nie płacz, Oli! Cieszę się, że ty jesteś bezpieczna. Opowiedz mi coś pięknego.

Źródło cytatu: https://novaeres.pl/katalog/tytuly?szczegoly=w_piekle_pandemii,druk

Przyznaję, że początkowo miała mieszane uczucia do tej akurat pozycji. W pewnym momencie z każdej strony atakowały nas różne, czasami nawet sprzeczne informacje dotyczące Covid-19. Natłok ten razem z szerzącą się ogólną paniką i bieżącą sytuacja, która z godziny na godzinę potrafiła się pogarszać, spowodowała to moje wahanie. Chociaż na moment chciałam od tego odetchnąć. Niestety prawda jest taka, że nie mam żadnego wpływu na epidemię i w magiczny sposób ona nie zniknie. Absolutnie nie żałuję poświęconego czasu na czytanie najnowszej powieści Pani Jolanty. Autorka utrwaliła na każdej kartce zbiór naszych emocji, poczucia lęku o siebie i innych, przemyśleń, a także naszych reakcji. Sprowokowała nas do przemyśleń, co tak na prawdę liczy się w życiu. Uważam, że każdy powinien tę książkę poznać.