„Piękny gangster” J.T. Geissinger
Za każdym razem siadał przy stoliku, który ona obsługiwała. Za każdym razem śledził ją wzrokiem i wywoływał u niej dreszcze. Pewnej nocy stał się kimś więcej niż tylko stalkerem – stał się jej wybawcą.
Pojawił się znikąd i ją ocalił. Był nieznajomym, ale dziwnym trafem jedynie w jego ramionach czuła się bezpieczna. Jednak do czasu…
Kiedy ktoś taki jak Liam Black uratuje komuś życie, z pewnością będzie chciał coś w zamian.
W myślach nazywała go wilkiem. W rzeczywistości był kimś znacznie groźniejszym.
Gangsterem.
Źródło opisu: https://wydawnictwoniezwykle.pl/
Hej hej helooooł 🙂
Jak tam Wasze czytelnicze przygody?
Co tam ciekawego aktualnie czytacie?
Jak myślicie, co może wyjść z połączenia świetnej zagranicznej autorki i ulubionego mafijnego wątku? No przecież Wam tego od razu nie zdradzę, ale w zamian za to serdecznie Was zaproszę na moją krótką recenzję 🙂
J.T. Geissinger skradła moje serce historią Jacksona i Bianki, jak i pozostałymi bohaterami z serii „Slow Burn”. Dlatego też, gdy tylko ukazał się „Piękny gangster”, wiedziałam, że koniecznie muszę go poznać. Wydawało mi się, że będzie to połączenie na miarę Bożego Narodzenia w lipcu, no bo przecież ulubiona autorka stworzyła książkę z ulubionym motywem – złą i niebezpieczną mafią (ooooo to będzie coś ekstra). Jednak czy moje oczekiwanie pokryło się z opisaną opowieścią? No cóż, nie do końca. Niby wszystko było poprawnie, statecznie, jednak zabrakło mi tego czegoś, takiego efektu WOW – do którego się przyzwyczaiłam w poprzednich książkach. Chciałabym, żebyście mnie dobrze zrozumieli, nie uważam tej książki za złą, banalną czy niedopracowaną, jest jak najbardziej, dobrą lekturą, ale nie rewelacyjną. Autorka nie zawiodła prawdziwą dawką humoru, dzięki której czyta się jej historie z prawdziwym uśmiechem na twarzy. Wykreowana postać Tru przypadła mi do gustu. To młoda, lekko zwariowana dziewczyna, studentka prawa, która na co dzień pracuje jako kelnerka w restauracji. Od jakiegoś czasu w jej sekcji, za którą jest odpowiedzialna, przesiaduje tajemniczy mężczyzna, którego skrycie nazywa wilkiem. Liam mimo licznych starań nie może zapomnieć o pięknej kelnerce, która przypadkiem skradła jego serce. Odwiedza ją często w restauracji, ale nigdy nie zamienia z nią słowa, aż pewnego dnia Tru za namową koleżanki zaczyna z nim rozmowę. Jakiś czas później to Liam vel Wilk ratuje ją przed niechybną śmiercią w ciemnym zaułku na tyłach jej pracy. Mroczny pan Black ma dla swojej ulubionej kelnerki propozycję, chce, aby dziewczyna spędziła z nim dwadzieścia osiem dni, a po upływie tego czasu każde z nich rozejdzie się w swoją stronę, zapominając o wszystkim. Czy Tru ulegnie i spędzi cztery tygodnie z mężczyzną, którego praktycznie nie zna? Czy po takim czasie będą w stanie wrócić do swojego życia? Czy po wspólnie spędzonym czasie można ot, tak o wszystkim zapomnieć?
Niemniej jednak bawiłam się dobrze i absolutnie nie żałuję poświęconego czasu. Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne pozycje spod pióra autorki.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.