„Asystentka szefa” Katarzyna Mak
Weronika Banach to skromna i miła dziewczyna, a do tego niepoprawna romantyczka. Marzy o księciu z bajki. Pochodzi z maleńkiej wsi, w której mieszka wraz z babcią. Nie kręci jej wielkomiejskie życie, ale pewnego dnia, za namową przyjaciółki, przyjeżdża do Gdyni na spotkanie w sprawie pracy.
Właśnie wtedy trafia na zarozumiałego i pewnego siebie pyszałka, niejakiego Alana Wolfa, który wkrótce oferuje jej posadę asystentki. Alan jest światowej klasy biznesmenem, a przy tym bezwzględnym, zimnym, pozbawionym uczuć facetem, którego największą jego wadą jest to, że nie wierzy w miłość. Uczucia sprowadza do sfery czysto fizycznej, wyuzdanej. Łóżkowych fanaberii mógłby mu pozazdrościć nawet Christian Grey!
Czy Weronice uda się rozniecić ogień w sercu swojego szefa? Czy Alan wpadnie w zastawione przez swoją asystentkę sidła miłości? A jeśli tak – to czy miłość można zbudować na kłamstwie?
Daj się wciągnąć w perwersyjną zabawę i wejdź do świata, jakiego nie znasz!
Źródło opisu: https://ebookpoint.pl/ksiazki/asystentka-szefa-katarzyna-mak,asysze.htm
Po lekturze książki „Dwadzieścia minut do szczęścia” moje serce zapałało prawdziwą sympatią do twórczości Pani Katarzyny. Dlatego też, gdy zobaczyłam „Asystentkę szefa” w zapowiedziach Wydawnictwa Editio, wiedziałam, że będę musiała ją bliżej poznać. Jak myślicie, czy ta pozycja zawładnęła moim czytelniczym serduchem?
O tym właśnie już za moment.
Pani Kasia tym razem zabrała nas na spotkanie z lekko naiwną Weroniką Banach, która większość swojego życia, skrywała się w cieniu swojej najlepszej przyjaciółki. Od najmłodszych lat spędzały ze sobą, każdą wolną chwilę, niekiedy delikatnie rywalizując miedzy sobą, jednak ich przyjaźń przetrwała przez lata. Więc kiedy Justyna poprosiła ją o pewną przysługę i udział w niewinnej intrydze, Weronika nie wahała się nawet przez moment. Złośliwy i przewrotny los skierował jednak młodą Banchównę na zupełnie inne piętro, gdzie trafiła na całkiem inną „rozmowę kwalifikacyjną”. Na skutek tej pomyłki Weronika poznała Jego – sławnego i przystojnego Alana Wolfa, który na brak zainteresowania u płci przeciwnej nie może narzekać. Jednak on gustuje w dość specyficznych preferencjach seksualnych niczym polski Christian Grey. Jednak to niefortunne spotkanie wywarło na nim ogromne wrażenie i Alan nie może pozbyć się jej wizerunku ze swoich myśli. Postanawia zatrudnić właśnie ją jako swoją prywatną asystentkę, ale nie spocznie, póki Weronika nie trafi do jego łóżka. Czy to mu się uda? A może jednak ich relacja pozostanie jedynie relacją tylko służbową?
Szczerze mówiąc, autorka w tym przypadku bardzo mnie zaskoczyła i stworzyła coś zupełnie innego, odmiennego niż to do czego zdążyła nas przyzwyczaić. Spodziewałam się chyba bardziej delikatnego i zwykłego biurowego romansu, a otrzymałam misternie uknutą intrygę, która zaskakuje czytelnika. Dla mnie to genialny pomysł, który podsyca ciekawość. Wykreowani bohaterowie może nie będą moimi ulubionymi postaciami, ale na pewno zapadną w mojej pamięci. Doceniam przemianę Alana z disnejowskiej Bestii w prawdziwego Księcia, bo jego początkowe podejście do kobiet pozostawia wiele, naprawdę wiele do życzenia. A tak na marginesie — uwielbiam „Piękną i Bestię”. Pomysł na ich wzajemne poznanie także uważam za bardzo fajny. Uwielbiam takie dowcipne zawirowania i komedię pomyłek. Autorka w sposób lekki i przyjemny przeprowadza nas przez kolejne kłody rzucane pod nogi naszych bohaterów. Dodatkowo za duży plus uważam postać babci Weroniki, powiem Wam tak prywatnie, że kiedy czytałam właśnie fragmenty o niej, miałam przed oczami swoją ukochaną babcię. Nie żałuje poświęconego czasu na przeczytanie tej historii i szczerze wierze, że znajdzie ona na pewno spore grono swoich miłośników. Dla mnie może i nie pozostanie moją ulubioną książką, ale zachęcam do wyrobienia sobie swojego zadania.
Za możliwość poznania tej historii dziękuję Wydawnictwu Editiored.
Nie odnalazła bym się w tej książce.
Rozumiem.
Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze miejsce dla tej książki na mojej półce. Czytałam wiele recenzji i muszę przyznać, że nie wychodzi mi z głowy ten tytuł 🙂