„Jego obietnica” Anna Ciołko
Sara Mróz uczyniła z rozmów kwalifikacyjnych prawdziwy sport. Uwielbiała je. Były dla niej źródłem wiedzy o ludziach i czystą rozrywką. Brylowała na nich i to ona je prowadziła, a nie jej potencjalni pracodawcy. Jednak tym razem po raz pierwszy szła na rozmowę zdesperowana. Pragnęła otrzymać pracę.
Nie była już tą samą dziennikarką ubóstwiającą pisać. Teraz nosiła w sercu ranę, która odebrała jej radość z wykonywania zawodu. Musiała opuścić Warszawę i uciekać z podkulonym ogonem, mając nadzieję, że pewna sprawa przycichnie.
Kobieta wraca w rodzinne strony i planuje zacząć życie od nowa. Na jej drodze staje tajemniczy mężczyzna z blizną. Ich pierwsze, przypadkowe spotkania nie należą do przyjemnych. Oboje podchodzą do siebie z dystansem oraz nieufnością. Sara dowiaduje się, że nieznajomy to Mikołaj Strzelecki, architekt, z którym musi przeprowadzić wywiad.
Kiedy Mikołaj jej odmawia, a kilka godzin później czeka na nią pod redakcją, kobieta zaczyna rozumieć, że skrywa on równie wiele tajemnic co ona.
Źródło opisu: https://wydawnictwoniezwykle.pl/jego-obietnica
Powiedzcie mi kochani, czy Wy jako czytelnicy lubicie sięgać po nowe i nieznane książki debiutujących autorów? Czy raczej wybieracie „sprawdzone” i „sławne” nazwiska w świecie literatury? Ja, przyznam szczerze, że mam ewidentną słabość do debiutów. Naprawdę bardzo je lubię, zwłaszcza że nigdy nie wiem co w nich znajdę i czym mnie zaskoczą. Gdy na horyzoncie pojawiła się kolejna pozycja polskiej autorki, która poczyniła swój pierwszy i odważny krok w podboju rodzimego rynku wydawniczego, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Dodatkowo intrygujący tytuł i ciekawa okładka spotęgowały moje zainteresowanie. Jednak czy „Jego obietnica” była warta poświęconego czasu? O tym właśnie już za moment.
Zacznijmy jednak od początku. Pani Ania zabrała nas na spotkanie z młodą, zdolną i ambitną dziennikarką — Sarą Mróz — która szturmem podbijała stolicę. Miała cały świat u swych stóp, kochających i wspierających rodziców, oddaną przyjaciółkę i pracę, którą wprost uwielbiała. Niestety jeden artykuł przekreślił jej całą karierę i jej dotychczasowe osiągnięcia. Musiała opuścić Warszawę i odbudować swoje życie na nowo w rodzinnym mieście. Przez to jedno zdarzenie Sara straciła całą swoją pewność siebie i przebojowość. Potrzebowała czasu, aby przetrawić to, co się stało i ruszyć dalej. Pewnego dnia na siłowni spotkała JEGO. Mikołaj Strzelecki to utalentowany młody architekt z bliznami nie tylko na ciele, ale i na duszy. Otacza go aura tajemniczości i wszechogarniającego mroku. Od lat z prawdziwą perfekcją budował wokół siebie wysoki mur, nikogo do siebie nie dopuszczając, aż na jego drodze staje Sara. Czy Sarze uda się dotrzeć do Mikołaja? Czy powrót dziennikarki w rodzinne strony okaże się dobrym pomysłem? Co takiego ukrywa Mikołaj? Co tak naprawdę wydarzyło się w stolicy? Po odpowiedzi na te pytania z przyjemnością odsyłam do książki.
Muszę przyznać, że absolutnie nie żałuję poświęconego czasu na poznanie tej historii. Książka i podkreślę to jeszcze raz, debiut, jest dopracowana i dająca do myślenia. Od razu widać, że nie jest to książka napisana gdzieś tam na kolanie. Każde zdarzenie jest przemyślane, a sami bohaterowie są oryginalni, choć z całą pewnością nie należą do ideałów, są nieszablonowi i nieprzewidywalni. Autorka wykonała naprawdę kawał dobrej roboty. Oczywiście jest to historia o wielkiej miłości, ale nie tylko, to także opowieść o tym, jaka ta miłość powinna być. Uzmysławia, że aby móc kogoś prawdziwie obdarzyć tym najpiękniejszym uczuciem, należy najpierw w pełni zaakceptować i umiłować siebie, co w pełni zmusza czytelnika do przemyśleń. To historia o trudnej przeszłości i walki z własnym strachem. To także lektura o przemocy domowej i zastraszonej kobiecie. Autorka zafundowała nam prawdziwy rollercoaster emocjonalny, począwszy od radości, miłości, gorącej namiętności po ból, strach i mrok, a wszystko to jeszcze dodatkowo doprawione elementem kryminalnym. Pani Aniu gratuluje i czekam na kolejne książki, a „Jego obietnicę” serdecznie polecam.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.