„Lucyfer” Jennifer L. Armentrout

Julia Hughes przez całe życie postępowała ostrożnie, jednak pewno dnia wszystko zmienia się, gdy otrzymuje bolesną lekcję. Teraz Julia stara się rozpocząć wszystko od początku, zaczynając od nowej pracy na Luizjańskim bagnach. Poznaje tam przystojnego nieznajomego, którym okazuje się Lucian de Vincent… jej nowy szef.
Bracia de Vincent znani są ze swojego bogactwa i mrocznej reputacji, jednak gdy ich zaginiona przed laty siostra wraca, zatrudniają Julię na stanowisko opiekunki. Ale nie będzie to tak proste zadanie jak na początku by się wydawało bo w rezydencji czekają mroczne niebezpieczeństwa oraz aż nazbyt seksowny szef – Lucian.
Praprababka de Vincentów twierdziła niegdyś, iż mężczyźni z ich rodu mogą zakochać się tylko raz w życiu i najwyraźniej nadeszła właśnie kolej Luciana. Nowo poznana kobieta nie powinna jednak dowiedzieć się o niektórych sekretach rodziny.
Tymczasem w posiadłości dochodzi do tajemniczej śmierci ojca braci. Czy ktoś chce wyeliminować rodzinę de Vincent? Czy Julii i Lucianowi uda się rozwiązać zagadkę?

Źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/310

Chociaż końcówka roku pod względem czytelniczym nie obfitowała u mnie w nadrabianiu zaległości książkowych, ba – rzekłabym nawet, że miałam lekką blokadę w pochłanianiu kolejnych tomiszczy. Więc postanowiłam Nowy Rok przywitać czymś miłym, lekkim i przyjemnym. A czy „Lucyfer” sprostał moim oczekiwaniom?

Hmmm ………….. oczywiście, że tak 🙂

Mimo, iż jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i nie do końca wiedziałam czy przypadniemy sobie do gustu, to jednak tytuł skusił mnie do jej bliższego poznania. Bo któż by nie chciał poznać mrocznego upadłego anioła.

Głównymi bohaterami powieści są Julia Hughes oraz Lucian de Vincent. Ona – młoda kobieta po przejściach i bagażem negatywnych emocji pozostawionych po byłym mężu. Która mimo wszystko, stara się ułożyć swoje życie od nowa i spełniać swoje marzenia. On – młody, przystojny, nieprzyzwoicie bogaty. Wywodzący się z wpływowej rodziny, która każdy zna chociażby z gazet czy telewizji. A do tego nad jego rodziną ciąży pewna klątwa siejąca postrach.

„Lucyfer” to przede wszystkim romans ale z domieszką kryminału, a w niektórych momentach nawet thilleru. Może właśnie w tych miejscach, głównie brakowało mi jakiegoś rozbudowania i większej dbałości o szczegóły, bo książka przejawia ogromny potencjał. I odnoszę wrażenie, że właśnie to było tym czego mi trochę w niej zabrakło, i jest to jedyna rzecz do której mogłabym się przyczepić. Natomiast ogromnym plusem jest świetny, przyjemny styl, język nie jest wyszukany, co ułatwia odbiór. Sceny erotyczne (a jakże 🙂 ) są, ale nie są dominujące i rażące. A sam pomysł na fabułę jest dla mnie genialny. W ładnej okładce dostaliśmy niebywałą intrygę, zapakowaną we wstążkę z tajemnicy i wszystko to podane na srebrnej tacy. Czyli dokładnie to co trzyma czytelnika w napięciu i nie ma się najmniejszej ochoty przestać czytać. Nawet samo zakończenie zaskakuje, co dowodzi, że powieść nie jest wcale taka banalna, jakby się mogło wydawać. Same wykreowane przez autorkę postacie, nie są idealne i bez skazy. Jak każdy normalny człowiek posiadają swoje wady i zalety i spokojnie można ich polubić.

„Lucyfer” to historia opowiadająca o tym jak miłość potrafi poradzić sobie ze wszelkimi przeciwnościami losu. To romans, który intryguje od samego początku. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, kiedy poznam dalsze losy pozostałych braci de Vincent.

Na prawdę polecam 🙂